Przegląd tematu
Autor Wiadomość
Illusione
PostWysłany: Wto 15:02, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Baja napisał:
nie,to nie prawda, ja tylko ich doceniam bez zeba

jaaaaasne..
jeszcze nie dawno nie doceniałaś ich zbytnio bez zeba jezyk z przymrozeniem
Baja
PostWysłany: Wto 14:58, 11 Kwi 2006    Temat postu:

nie,to nie prawda, ja tylko ich doceniam bez zeba
Illusione
PostWysłany: Wto 14:36, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Baja napisał:

a nasz Admin jest wszechmocny, wszechobecny i wszechwiedzacy z przymrozeniem oka


to dopiero jest lizustwo bez zebowbez zebow jezyk z przymrozeniemjezyk z przymrozeniem
Cień Motyla
PostWysłany: Pon 23:57, 10 Kwi 2006    Temat postu:

opowiadania są zwykle dłogie... krótkie występoja rzadko, ja wole dłuższe... bo z reguły są lepsze..

Cytat:
nie pisz jednej wypowiedzi w 3 postach bo Admin cie zgarnie!!!!!!!!!!!!!!
a nasz Admin jest wszechmocny, wszechobecny i wszechwiedzacy


bez zeba bez zeba bez zeba
dzięki

w zasadzie to jest 2 adminów.... ale to tylko szczegół...
Illusione
PostWysłany: Pon 17:54, 10 Kwi 2006    Temat postu:

daj jej po uszach w szkole, na pewno zrozumie..
Baja
PostWysłany: Pon 16:28, 10 Kwi 2006    Temat postu:

po co od razu ban-an jezyk z przymrozeniem niech kobieta wie ze tak sie nie robi bez zeba
Illusione
PostWysłany: Pon 15:47, 10 Kwi 2006    Temat postu:

Kamyk Śmierci napisał:
nie chce sie czytac...bez urazy...


mi tez Grey_Light_Colorz_PDT_50

Baja, jestes modem mozesz ukarac ją banem bez zebow albo ja to zrobie jezyk z przymrozeniem
Baja
PostWysłany: Pią 20:48, 07 Kwi 2006    Temat postu:

nie pisz jednej wypowiedzi w 3 postach bo Admin cie zgarnie!!!!!!!!!!!!!! jezyk z przymrozeniem
a nasz Admin jest wszechmocny, wszechobecny i wszechwiedzacy z przymrozeniem oka
Kamyk Śmierci
PostWysłany: Pią 20:44, 07 Kwi 2006    Temat postu:

nie chce sie czytac...bez urazy...
Kamyk Śmierci
PostWysłany: Pią 20:40, 07 Kwi 2006    Temat postu:

ale troche za dlugie...
Kamyk Śmierci
PostWysłany: Pią 20:39, 07 Kwi 2006    Temat postu:

ale z was poeci. Łał!!!
Cień Motyla
PostWysłany: Pon 0:02, 03 Kwi 2006    Temat postu: O smoku, rycerzu i rosyjskiej mafii

Rycerz dosiadający swego wiernego rumaka Bucefała zmierzał ku miastu zwanemu z angielska New Kiev, czyli po polsku Nowy Kijów. Rycerz poruszył się w siodle i odruchowo sięgnął po broń, gdy zobaczył na trakcie pędzącego ku sobie jeźdźca. Przybysz zatrzymał się tuż przy nim. Mimo iż był bezbronny, rycerz wcale się nie uspokoił. Nigdy nic nie wiadomo - ostatnio spotkał takiego, który w kieszeni marynarki miał ukrytą głowicę jądrową...

- Bóg z waszmością, obłędny rycerzu! – odezwał się w końcu przybyły i przedstawił się jako Cyan z Bocianowa.

- Błędny! Nie „obłędny”! – warknął jego urażony rozmówca i również wyjawił swe imię. - Zwą mnie Bolivar Trzeci.

- Bolivar... hmm... waszmość nie z Polski jak sądzę?

- Nie. Skąd wiedziałeś, że jestem rycerzem? – zadał głupie pytanie Bolivar. Wystarczyło na niego spojrzeć by poznać, że jest błędnym rycerzem, miał wszak na sobie charakterystyczny dla tej profesji ekwipunek: zbroję, hełm przypominający odkurzacz, kosę z ukrytym miotaczem płomieni i komórkę za pasem.

- Po odzieniu. Waszmość zmierzasz ku New Kiev? Tak? Wspaniale, bo ja też tam jadę!

- Przecież przed chwilą z niego wyjechałeś!

Cyan zignorował stwierdzenie. Miast tego zawrócił i powoli ruszył ku miastu. Bolivar spojrzał na wierzchowca swego towarzysza. Kary koń, niezbyt zadbany, przy munsztuku miał generator pola siłowego, który ponoć miał zmniejszać opór powietrza i ułatwiać jazdę. Najnowszy krzyk mody, reklamowany na wszystkich słupach ogłoszeniowych w każdym mieście.

- A co cię, szanowny Bolivarze, sprowadza do Nowego Kijowa? Szukasz pracy? Ty szczęściarzu! Akurat mam robotę dla kogoś takiego jak ty. Potrzebny jest ktoś odważny, mężny, silny i inteligentny. Znaczy nadajesz się!

Przez cały monolog Cyana Bolivar nie odezwał się, nawet na niego nie spojrzał.

- Otóż... ekhem... na polach się nam gadzina pewna zagnieździła no i...

- Smok? Jaki?

- A gdzie tam zaraz smok... smoczek, ja rzekłbym i... no wie waszmość, dziewice porywa i...

- Jaki ma kolor?

- Ten no... taki... czerwony jakby...

- Czerwony smok? Za ile?

- Co?

- Za ile mam go zabić?

- Aaaa... 300 dukatów...

- Dobrze. 500. Lubię z tobą robić interesy... prowadź do tego twojego smoczka. Przyda mi się odrobina rozrywki...


--------------------------------------------------------------------------------

- Panie i panowie! Dziewczęta i chłopcy! Starzy i młodzież! Słuchajta mnie! – darł się Cyan gdy znaleźli się już na rynku miasta. Bolivar patrzył na niego z wyraźną niechęcią, choć znali się dopiero od kilkunastu minut. Nie lubił takich rozgadanych dzieciaków jak Cyan. – Przedstawiam wam pana Bolivara Trzeciego, słynnego pogromcę paskud wszelakich. Przybył tu, by uwolnić nas od grozy straszliwego smoka zamieszkującego pobliskie polany i dręczącego nas od... eee... tak wielu już dni. No chodź tu Bolly, przywitaj się z ludźm... – Cyan spojrzał w miejsce, gdzie stał rycerz, ale jego tam nie było. – Eee... czekajcie ludzie, pan Bolivar musiał udać się do burmistrza, by... eee... obgadać ważne sprawy...

Cyan uciekł z rynku w jedną z bocznych uliczek. I natknął się na Bolivara. Rycerz opierał się o ścianę jakiegoś domostwa i rozmawiał przez komórkę.

- Tak... na północy? Dobrze... aha... 500 dukatów... co? Czy pan myśli, że ja za tyle wyżyje? Ja mam żonę z dwójką dzieci... dobrze... 450 będzie... ja wiem, że czasy są trudne... płaci pan, gdy przyniosę panu głowę gada... zgoda?

Rycerz rozłączył się i spojrzał na zdziwionego Cyana.

- Czemu uciekłeś!? – krzyknął młodzieniec.

- Chce to szybko skończyć, śpieszy mi się. Nie słyszałeś? Mam żonę i dzieci.

- Nie masz – powiedział poważniejąc nagle Cyan. – Błędnych rycerzy obowiązuje celibat. No więc... kiedy ruszasz na gadzinę?


--------------------------------------------------------------------------------

Dzień później, wczesnym popołudniem Bolivar Trzeci w asyście młodego Cyana i dobrej setki gapiów z Nowego Kijowa udał się na polanę zamieszkiwaną jakoby przez smoka, w celu uśmiercenia go za cenę 450 dukatów. Rycerz zszedł z konia, wziął do ręki swą kosę i stanął na polanie.

- Smoku! – krzyknął. Nic się nie stało.

- Ależ panie Bolivarze! – zawołał w stronę rycerza burmistrz - Nie lepiej zakraść się do smoka w nocy i zgładzić cichcem?

- Cicho! – warknął na niego Cyan. – Nie dyskutuj z ekspertem. Wie, co robi. Mam nadzieję... dodał chłopak w myśli.

Bolivar znów krzykną. I znów. I jeszcze raz.

- Coś mi się widzi - zaczął rycerz – że tego smoka tu niema.

Rycerz odwrócił się, wzruszył ramionami i wolnym krokiem ruszył ku Bucefałowi. I wtedy zerwał się wiatr. Zza drzew wzleciał smok, popisując się wyczuciem dramatyzmu. Cztery niezależne silniki umiejscowione na tylnych łapach z łatwością uniosły 15 metrowe zwierzę, a jego wielkie skrzydła służyły za ster. Potwór z głuchym hukiem wylądował na polanie.

- Czego chcesz? – zapytał piskliwym głosikiem, kompletnie nie pasującym do jego wyglądu.

Bolivar odwrócił się do potwora, podciągną spodnie i splunął.

- Ano przyszedłem cię zabić, mój drogi smoku.

- Mhm... A z jakiej to przyczyny, jeśli można wiedzieć?

- Doszły mnie słuchy, że od wielu dni zagrażasz tym oto ludziom... – Bolivar chciał wskazać na grupę wieśniaków jaka przyszła wraz z nim, ale z nadejściem smoka większość poukrywała się w krzakach - ... mam na myśli mieszkańców Nowego Kijowa.

- Od wielu dni? Zatem zdziwi cię fakt, że zawitałem w te strony wczoraj rano. Przyleciałem tu w celach służbowych i nikogo nie atakowałem. Ci wieśniacy z pewnością nanieśli na mnie z czystego strachu...

- Celach służbowych? Kim niby jesteś?

- Jeśli musisz wiedzieć... Prezesem Czeskiego Związku Tenisa Stołowego. I staram się o posadę w rosyjskiej mafii. Więc miałem się tu spotkać z Ivanem Sewkowiciem...

- Myślisz, że ja w to uwierzę? – uniósł brew Bolivar.

- Jak by ci to powiedzieć... – zmieszał się nieco smok. - Tak.

- A nie prawda! Mam wujka w rosyjskiej mafii!

- A jak on ma na nazwisko?

- Ivanowić.

- Mówisz o Delfinie Ivanowiciu?

- Eeeee... tak... Skąd wiedziałeś?

- Stary drań! Nanosi na mnie do IPNu! – warknął piskliwie potwór.

- Na mnie też! – Bolivar przypomniał sobie o swojej teczce w IPNowskich aktach.

- Serio? – zapytał zaskoczony smok.

- Aha – przytaknął zdenerwowany rycerz.

Tak oto rycerz Bolivar Trzeci i smok o, jak się okazało, dźwięcznym imieniu Filuś założyli anty-IPNowską spółkę działającą pod przykrywką Czeskiego Związku Tenisa Stołowego.

I żyli długo i szczęśliwie, hej!
Illusione
PostWysłany: Nie 22:30, 02 Kwi 2006    Temat postu:

czytałam to juz na innym forum :]
spoko
Lily
PostWysłany: Nie 21:34, 02 Kwi 2006    Temat postu:

Utajone błogosławieństwo
Dawno temu, na równinach poza Wielkim Murem chińskim, żył pewien życzliwy starszy człowiek. Miał on w życiu tylko dwie pasje: hodował rzadkie rasy koni i utrzymywał syna, kochając go, jak niczego innego na świecie. Zarówno starzec, jak i jego syn potrafili codziennie jeździć na swoich koniach pokonując znaczne odległości. Handlowali też nimi, poznając w ten sposób nowych ludzi. Cieszyli się, że życie jest dla nich takie łaskawe i sprzyja im dobry los.
Pewnego ranka służący zapomniał zamknąć drzwi do stajni, w której przebywały ulubione ogiery staruszka. Jeden z nich uciekł. Kiedy sąsiedzi usłyszeli tę smutną wiadomość, wybrali się do jego domu, by go pocieszyć. Było im bardzo przykro z powodu tak wielkiego nieszczęścia, jakie spotkało ich sympatycznego, cichego sąsiada. Ale, ku powszechnemu zdziwieniu starszy człowiek stwierdził, że strata konia nie jest właściwie wielką tragedią, nie był przy tym też wcale zdenerwowany. "To nie powód do smutku"- stwierdził. "Nie sposób było przewidzieć, że koń ucieknie, nie można też teraz coś na to poradzić". Sąsiedzi zrozumieli, ze nie mogą się przyczynić do złapania konia, nie powinni się także martwić sytuacją starszego człowieka. Tydzień później ogier wrócił prowadząc ze sobą klacz. Była to rasowa, bardzo cenna biała klacz. Sąsiedzi, gdy tylko usłyszeli o tym szczęśliwym wydarzeniu, przybyli, by pogratulować staruszkowi. Ale i tym razem był on zupełnie spokojny. Wyjaśnił im, podobnie jak to zrobił wcześniej, że przybycie klaczy niekoniecznie prowadzi do szczęścia, i nie jest tym samym powodem do radości. Zakłopotani sąsiedzi szybko opuścili dom starszego człowieka.
Niedługo potem jego syn złamał sobie nogę podczas przejażdżki na pięknej klaczy. Koń poślizgnął się, i upadł na nogę, doprowadzając tym samym do tak groźnego upadku, że syn już przypuszczalnie zawsze będzie musiał utykać. Ponownie sąsiedzi odwiedzili dom staruszka, by wyrazić swoje współczucie, jeden z nich zasugerował sprzedanie konia, inny znów chciał go zabić, by się zemścić. Starszy człowiek na nic takiego się nie zgodził. Wyjaśnił swoim sąsiadom, że nie powinni mu współczuć z powodu syna, ani przeklinać klaczy, bo przecież był to nieszczęśliwy wypadek, którego nikt nie mógł przewidzieć. Teraz już ani oni, ani on sam nie są w stanie niczego zmienić. Zdziwieni sąsiedzi doszli do wniosku, że staruszek oszalał i zostawili go w spokoju. Dwa lata później na kraj najechali wrogowie i wszyscy mężczyźni zostali powołani do obrony. Syn starszego człowieka nie mógł walczyć, ponieważ miał niesprawną nogę. Wojna była bardzo okrutna i wielu ludzi zostało zabitych. Jego syn zaś ocalał, bo dwa lata wcześniej zraniła go biała klacz. Bardzo często bywa, że szczęśliwe wydarzenie niesie za sobą tragiczny koniec, a nieszczęśliwy wypadek kończy się czymś
dobrym.
Dlatego więc nie powinieneś przejmować się, gdy spotka cię coś złego i nie zniechęcać się do dalszego działania, ani też zbyt mocno cieszyć się z dobrych kolei losu, wtedy np., gdy coś, czego bardzo pragnąłeś spełniło się szybko i łatwo.
Cień Motyla
PostWysłany: Nie 23:18, 12 Mar 2006    Temat postu: Opowiadania

Mam zamiar tu coś zamieścic.... ale za jakiś czas... może ktoś ma coś...?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.